• -10%
EBOOK Matylda i magiczna ryba

EBOOK Matylda i magiczna ryba

  • Ilość stron : 224
  • ISBN : 978-83-8043-765-4

To przepiękna, wzruszająca i pouczająca opowieść, która zostaje w pamięci czytelników w każdym wieku na długo po odłożeniu książki.

Książka jest adresowana do dzieci w wieku 8-12 lat.

16,11 zł 17,90 zł

Najniższa cena produktu 16,11 zł z dnia 29.03.2024

Darmowa wysyłka od 149,00 zł
help_outlineZapytaj o produkt
EBOOK Matylda i magiczna ryba

EBOOK Matylda i magiczna ryba

To przepiękna, wzruszająca i pouczająca opowieść, która zostaje w pamięci czytelników w każdym wieku na długo po odłożeniu książki.

Książka jest adresowana do dzieci w wieku 8-12 lat.

Akceptuję zasady polityki prywatności  

redeem
Kupując ten produkt możesz zebrać 1 punkt lojalnościowy . Twój koszyk będzie zawierał 1 punkt Punkty możesz wymienić na kod rabatowy 0,50 zł .


account_circleWyślij do znajomego
EBOOK Matylda i magiczna ryba

EBOOK Matylda i magiczna ryba

To przepiękna, wzruszająca i pouczająca opowieść, która zostaje w pamięci czytelników w każdym wieku na długo po odłożeniu książki.

Książka jest adresowana do dzieci w wieku 8-12 lat.

Akceptuję zasady polityki prywatności  

Matylda spotyka złotą rybkę, która spełnia życzenia. I to trzy na godzinę! Myślisz sobie: „To już było tyle razy…”. Tylko pozornie. Przygody dziewczynki z magiczną przyjaciółką, przedstawione z ogromną dozą humoru, ciepła i mądrości kryją w sobie trudne przeżycia dziecka zmuszonego zmierzyć się z rodzinną traumą, z którą nie radzą sobie nawet dorośli.

To historia o dojrzewaniu i uczeniu się na błędach oraz o świecie, którego nie dostrzegamy opowiedziana bez patosu, wielkich słów i pouczania. Tak po prostu. Dokładnie tak, jak potrzebują tego nasze dzieci.

Beata Majchrzak – absolwentka Wydziału Anglistyki UG, z zawodu nauczycielka i lektorka angielskiego, prywatnie mama trójki dzieci. Jeszcze w czasach szkoły podstawowej pisała i publikowała opowiadania w ówczesnych czasopismach młodzieżowych („Płomyk”). Laureatka Konkursu Literackiego im. Astrid Lindgren na współczesną książkę dla dzieci i młodzieży.

Fragmenty:

- Są pewne ograniczenia - powtórzyła ryba nieco głośniej.

- Są pewne ograniczenia, są pewne ograniczenia - podśpiewywała nadał Matylda. Aż wreszcie do niej dotarło. - Że co?! Jak to ograniczenia? I co to znaczy „pewne"? Że jest ich tylko trochę, tak?

- Nie. To znaczy, że są pewne jak w banku. Znaczy: nie do uniknięcia.

Matylda zmarszczyła swój okrągły nos. Nic nie powiedziałat ale myślała intensywnie. Policzmy. Trzy życzenia na godzinę i ograniczenia. Ile ich może być? Jedno, dwa? To by dawało i tak przynajmniej jedno życzenie na sześćdziesiąt minut. A jeśli jest ich więcej? Hmm... Nawet jeśli zostanie jedno na kilka dni, to i tak się opłaca. W końcu do tej pory nie miała żadnego do wykorzystania, a teraz... Teraz wszystko mogło się zmienić!

- Wiesz co - zwróciła się do ryby najsłodszym głosikiem, na jaki mogła się zdobyć - chyba źle zaczęłyśmy naszą znajomość.

- Chyba? - prychnęła ryba - Dziabałaś mnie widłami i wrzuciłaś do ciemnej studni.

- Widelcem, nie widłami. I nie dziabałam, tylko badałam. Lekko. I nie do studni, tylko do fortepianu...

Matylda urwała nagle, bo wspomnienie tamtego postępku ukłuło ją boleśnie. Kolec wbity przez rybę tkwił w niej nadal.

- Więc jak masz naprawdę na imię? - spytała, starając się odepchnąć od siebie myśli o swym niecnym postępku.

- Ymmezar - powiedziała ryba, a zrobiła to tak śpiewnie, że zabrzmiało to jak czysty świergot wiosennego ptaka.

-Ymmezar - powtórzyła Matylda. - Skąd naprawdę jesteś? Bo przecież to, co mówiłaś, nie było prawdą.

Ryba spojrzała na dziewczynkę w tak szczególny sposób, że ta zawahała się - czyżby nie miała racji? Czyżby to wszystko...

- Nie było prawdą - roześmiała się ryba. Matylda po raz pierwszy usłyszała jej śmiech - szczery, perlisty, złocisty. Wnikający w serce jak promienie światła. Piękny.

- Są pewne ograniczenia - powtórzyła ryba nieco głośniej.

- Są pewne ograniczenia, są pewne ograniczenia - podśpiewywała nadał Matylda. Aż wreszcie do niej dotarło. - Że co?! Jak to ograniczenia? I co to znaczy „pewne"? Że jest ich tylko trochę, tak?

- Nie. To znaczy, że są pewne jak w banku. Znaczy: nie do uniknięcia.

Matylda zmarszczyła swój okrągły nos. Nic nie powiedziałat ale myślała intensywnie. Policzmy. Trzy życzenia na godzinę i ograniczenia. Ile ich może być? Jedno, dwa? To by dawało i tak przynajmniej jedno życzenie na sześćdziesiąt minut. A jeśli jest ich więcej? Hmm... Nawet jeśli zostanie jedno na kilka dni, to i tak się opłaca. W końcu do tej pory nie miała żadnego do wykorzystania, a teraz... Teraz wszystko mogło się zmienić!

- Wiesz co - zwróciła się do ryby najsłodszym głosikiem, na jaki mogła się zdobyć - chyba źle zaczęłyśmy naszą znajomość.

- Chyba? - prychnęła ryba - Dziabałaś mnie widłami i wrzuciłaś do ciemnej studni.

- Widelcem, nie widłami. I nie dziabałam, tylko badałam. Lekko. I nie do studni, tylko do fortepianu...

Matylda urwała nagle, bo wspomnienie tamtego postępku ukłuło ją boleśnie. Kolec wbity przez rybę tkwił w niej nadal.

- Więc jak masz naprawdę na imię? - spytała, starając się odepchnąć od siebie myśli o swym niecnym postępku.

- Ymmezar - powiedziała ryba, a zrobiła to tak śpiewnie, że zabrzmiało to jak czysty świergot wiosennego ptaka.

-Ymmezar - powtórzyła Matylda. - Skąd naprawdę jesteś? Bo przecież to, co mówiłaś, nie było prawdą.

Ryba spojrzała na dziewczynkę w tak szczególny sposób, że ta zawahała się - czyżby nie miała racji? Czyżby to wszystko...

- Nie było prawdą - roześmiała się ryba. Matylda po raz pierwszy usłyszała jej śmiech - szczery, perlisty, złocisty. Wnikający w serce jak promienie światła. Piękny.

- Ciii... To ja muszę przeprosić ciebie, kochanie. Tak, byłam na ciebie zła, bo myślałam, że wina jest po twojej stronie. Ale wiesz, miałam sen. Bardzo niezwykły sen, który pokazał mi, że to ja zaniedbywałam ciebie. Przecież cały czas jesteś sama, bo ja pracuję od rana do wieczora, mimo że nie muszę. Nie mam dla ciebie czasu. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz byłyśmy w kinie albo chociaż na spacerze. Kiedy ostatni raz tak naprawdę rozmawiałyśmy? Ja po prostu nie chciałam myśleć o nim... o nich...

Głos uwiązł mamie w gardle. Matylda przytuliła się do niej mocno, najmocniej, tak jak wtedy do taty.

- Ja wiem, mamo, ja wszystko rozumiem, naprawdę. Nie jestem przecież smarkaczem.

- Kiedy zdążyłaś tak urosnąć, maleńka? - uśmiechnęła się mama.

A potem poszły razem na zakupy i wspólnie sprzątnęły mieszkanie. Matylda odkryła nagle, że praca w domu może być nawet całkiem przyjemna. Kiedy sprzątała pod łóżkiem, przypomniała sobie pierwsze spotkanie z Yinmezar. Nie widziała jej od rana, ale może była u pani Kwiatkowskiej?

Zamyśliła się. Nigdy wcześniej nie przyszło jej do głowy, że jej magiczna przyjaciółka może mieć więcej znajomych. Ale niby dlaczego nie? Dlaczego sadziła, że Ymmezar należy tylko do niej? Hmmmm.. Dlaczego myślała, że w ogóle do kogoś należy, jakby była parą skarpetek?

- Cześć, słoneczko - usłyszała nagle znajomy głos.

- Ymmezar! - ucieszyła się Matylda. - Jesteś w końcu! Trochę się o ciebie martwiłam.

- Martwiłaś się? Naprawdę? - Ryba znieruchomiała i wyglądała na szczerze zaskoczoną. - Bo jeszcze ni...

Dziewczynka położyła paluszek na jej pyszczku i powiedziała:

- Ciiiii... Muszę ci zadać jedno bardzo ważne pytanie: Jak się czujesz?

Matyldzie nigdy nie przyszła do głowy także inna myśl: że Ymmezar może płakać. A teraz zobaczyła w oczach swojej przyjaciółki prawdziwe łzy!

- Jak się czuję? - powtórzyła ryba cicho. - Czuję się... wzruszona. I zaskoczona. I radosna. Dobrze mieć takich przyjaciół jak ty.



- Tato - powiedziała ze ściśniętym gardłem - tato, obudź się, proszę.

Mężczyzna poruszył się niespokojnie, westchnął jeszcze przez sen i zaczął się budzić. Uniósł powoli zmęczoną głowę i popatrzył w stronę dziewczynki. Uśmiechnął się.

- Tyle razy chciałem, żebyś mi się przyśniła, Matyldo, córuniu moja. I w końcu jesteś w moim śnie. Tak bym cię pragnął przytulić, kochana.

Matylda rzuciła się tacie na szyję i zaczęła go ściskać chudymi ramionkami najmocniej, jak tylko umiała, tak żeby poczuł każdą cząsteczką swojego ciała, że ona tu była naprawdę.

- Och - westchnął tata - jaki piękny sen! Najpiękniejszy, jaki kiedykolwiek miałem. Czuję, jakbyś tu naprawdę była. Nie chcę się budzić. Już nigdy nie chcę się obudzić.

Siedział i przytulał swoją córeczkę, szczęśliwy pierwszy raz od wielu, wielu lat.



E1794

Opis

Ilość stron
224
ISBN
978-83-8043-765-4

Komentarze

Opinie mogą być dodawane tylko przez klientów, którzy kupili ten produkt

Loading...