Dlaczego mirra, kadzidło i złoto? Pokłon Trzech Króli w objawieniach bł. Katarzyny Emmerich

Dlaczego mirra, kadzidło i złoto? Pokłon Trzech Króli w objawieniach bł. Katarzyny Emmerich

Widziałam królów wychodzących z Jerozolimy bramą ku południowi w tym samym porządku, w jakim przyszli: najpierw Menzora, potem Saira, a na końcu Teokenona. (…) Na prostej drodze z Betlejem do Jerozolimy roiło się od ludzi i podróżnych z pakunkami i osłami; może byli to ludzie, którzy wracali do domu ze spisu z innych miast i z Betlejem, albo którzy szli do Jerozolimy do Świątyni lub na targ. Na drodze, którą podążali królowie, było zupełnie spokojnie. Może gwiazda dlatego tak ich prowadziła, by nie zwracano na nich uwagi i żeby przybyli do Betlejem dopiero wieczorem. O zmierzchu przybyli do bramy miasta (…)

Ujrzeli ponad grotą gwiazdę, a w niej zupełnie wyraźnie Dzieciątko. Gwiazda stała tuż nad żłóbkiem, swą lśniącą wstęgą prosto nań wskazując. Odkryli głowy i widzieli, że gwiazda się powiększała, jakby zbliżała się i spuszczała na dół. Zdaje mi się, że widziałam ją wzrastającą do wielkości prześcieradła. Z początku byli bardzo zdziwieni. Było już ciemno, nie było widać żadnego domu, tylko pagórek żłóbka podobny do wału. Lecz wnet niezmiernie uradowani zaczęli szukać wejścia do groty. (…)

 Święta Rodzina w grocie

Widziałam grotę pełną nadprzyrodzonego światła. Naprzeciw wejścia, na miejscu narodzenia, znajdowała się Maryja w postawie półleżącej, oparta na jednym ramieniu, obok Niej Józef, a po Jej prawej stronie leżało Dzieciątko Jezus, w kołysce podwyższonej i pokrytej kobiercem. Gdy wszedł Menzor, Maryja podniosła się do postawy siedzącej, spuściła welon na twarz i wzięła zakryte Dzieciątko do siebie na łono. Lecz odchyliła zasłonę, tak że widać było górną część ciała Dzieciątka aż do ramionek. Trzymała Dzieciątko w postawie prostej, oparte o piersi, podpierając Mu główkę jedną ręką. Miało rączki złożone na piersiach, jakby się modliło. Było bardzo miłe, jaśniejące i ujmowało wszystkich wokoło.

Dary dla Dzieciątka

Menzor, upadłszy przed Maryją na kolana, pochylił głowę, złożył ręce na krzyż na piersiach i ofiarując dary, wymawiał pobożne słowa. Potem z worka u pasa wyjął garść długich, jak palec grubych i ciężkich złocistych sztabek i jako swój dar położył je z pokorą na łono Maryi obok Dzieciątka. Maryja przyjęła je uprzejmie i pokornie i przykryła rąbkiem swego płaszcza. Towarzysze Menzora stali za nim z nisko pochylonymi głowami. Menzor ofiarował złoto, ponieważ był pełen wierności i miłości i ponieważ z niewzruszonym nabożeństwem zawsze usilnie szukał zbawienia.

Gdy on i jego towarzysze się usunęli, wszedł Sair ze swymi czterema towarzyszami i upadł na kolana. W ręku niósł złotą łódkę z kadzidłem, pełną małych, zielonych ziarenek. Ofiarował kadzidło, ponieważ ochoczo i z uległością poddawał się woli Bożej i z wszelką gotowością szedł za nią. Położył swój dar na małą tacę i trwał długo w postawie klęczącej.

Po nim zbliżył się Teokeno, najstarszy. Nie mógł klęczeć, był bowiem za stary i zbyt otyły. Stał schylony i położył na tacę złotą łódkę z zielonym, delikatnym zielem. Było jeszcze zupełnie świeże i żywe, stało prosto jak wspaniały, zielony krzew z białymi kwiatkami. Przyniósł mirrę, albowiem mirra oznacza umartwienie i pokonane namiętności. Zacny ten mąż zwalczył ciężkie pokusy do bałwochwalstwa i do wielożeństwa. Bardzo długo pozostawał przed Dzieciątkiem Jezus, tak że obawiałam się o owych dobrych ludzi z drużyny, którzy bardzo cierpliwie czekali na dworze przed wejściem, aby wreszcie zobaczyć Dzieciątko Jezus.

Król nad królami

Mowy królów i wszystkich, którzy po nich przystępowali i odchodzili, były prostoduszne i jakby przepojone miłością. Brzmiały one mniej więcej w ten sposób: „Widzieliśmy Jego gwiazdę i wiemy, że On jest Królem ponad wszystkich królów. Przychodzimy oddać Mu pokłon i ofiarować dary”. Wśród najserdeczniejszych łez polecali Dzieciątku Jezus siebie, swoje rodziny, swój kraj, swych ludzi, swój majątek, wszystko, co tylko na świecie dla nich miało wartość, aby przyjął ich serca, ich dusze, wszystkie uczynki i myśli, aby ich oświecił, obdarzył wszelaką cnotą, a ziemię nawiedził szczęściem, pokojem i miłością. Trudno wypowiedzieć, jaką pałali miłością i pokorą. Łzy radości spływały po ich licach i po brodzie najstarszego. Było im bardzo błogo, wydawało im się, jakby przybyli w gwieździe, za którą ich przodkowie tak długo tęsknili i w którą z takim upragnieniem się wpatrywali. Była w nich wszelka radość z obietnicy spełnionej po tylu wiekach.

Łzy radości

Józef i Maryja również płakali i byli tak uradowani, jak nigdy przedtem. Wielką pociechą i pokrzepieniem była dla nich chwała i uznanie, okazywane ich dziecku i Zbawicielowi, dla którego nie mogli zdobyć się na lepszą odzież i pościel, a którego wysoka godność ukryta spoczywała w ich pokornych sercach. Widzieli, że Wszechmoc Boga z daleka, przez wszystkich ludzi, zsyła Mu to, czego sami dać Mu nie mogą: hołdy mocarzy ze świętą okazałością. Ach! Jakże wraz z nimi cześć Mu oddawali! Jego chwała uszczęśliwiła ich.

Matka Boska przyjmowała wszystko bardzo pokornie i wdzięcznie; nic nie mówiła, tylko lekki szept pod welonem wyrażał wszystko. Dzieciątko Jezus trzymała pomiędzy welonem a płaszczem, a Jego jaśniejące ciałko widoczne było spod welonu. Dopiero na końcu wymieniła z każdym kilka uprzejmych słów, wśród mowy uchylając nieco welonu.

 

Fragmenty pochodzą z książki  Objawienia o Narodzeniu Pańskim bł. Anny K. Emmerich

 

Loading...