Niezwykły człowiek
Od śmierci papieża Jana Pawła II minęło już wiele lat a mimo to każdy, kto miał szczęście Go znać, spotkać, lub choćby przelotnie doświadczyć Jego obecności - w czasie pielgrzymek czy audiencji w Watykanie - wie, jak ogromne wrażenie wywierała jego osoba. Jednocześnie był bardzo ludzkim, skłonnym do żartów śmiechu człowiekiem, pochylającym się nad każdym rozmówcą tak, jakby był on w danej chwili najważniejszą osobą na świecie.
Z pierwszej ręki
Dla tych, którzy Papieża – Polaka znają tylko z telewizji lub wspomnień innych ludzi, ta książka może być zaskoczeniem, a także nowością. Znana dziennikarka, urodzona w Wadowicach, akredytowana przy Stolicy Apostolskiej i znająca ją od podstaw, miała wszelkie predyspozycje, by zdobyć dla książki – wspomnienia o tym człowieku przez wielkie „C” najlepsze świadectwa. Liczba i „kaliber” jej rozmówców jest imponująca.
Chwila zadumy
Dostojnicy i ludzie prości i skromni wspominają Jana Pawła II, wywołując w nas uśmiech, refleksie, czasami łzy wzruszenia.
Dodatkowo książkę uzupełniają zdjęcia miejsc i ludzi. To lektura na długie, chłodne wieczory, pokrzepiająca i ciepła. Nie przegap jej!
O autorce
Aleksandra Zapotoczny – urodzona w Wadowicach, dziennikarka akredytowana w Biurze Stolicy Apostolskiej, mieszka w Rzymie od dwudziestu dwóch lat, autorka książek o Janie Pawle II, świętych i ich relikwiach
FRAGMENT:
„Mów do mnie Lolek”
Jerzy Kluger – inżynier, były żołnierz generała Andersa, uczestnik bitwy pod Monte Cassino, przeżył zsyłkę na Sybir, o której przypominały mu sznurowadła wrośnięte w łydki… Właściciel prywatnego przedsiębiorstwa pozostawał w ścisłym kontakcie z Janem Pawłem II podczas całego pontyfikatu. Zajmował niezwykle ważne miejsce w życiu Karola. Ich przyjaźń trwająca od czasów wadowickich odrodziła się, kiedy spotkali się po dwudziestu latach. Nazywana jest przez biografów „kuźnią dialogu katolicko – żydowskiego.” Gdy Kluger zwrócił się pewnego razu do arcybiskupa „Ekscelencjo,” usłyszał: „Mów do mnie Lolek, jak zawsze.” Jerzy Kluger zmarł w grudniu 2011 roku, siedem miesięcy po beatyfikacji Jana Pawła II.
„Z Lolkiem, już papieżem, spotykaliśmy się nawet cztery razy w tygodniu na Watykanie i zawsze wspominaliśmy Wadowice. Pierwsze narty Karolowi podarowała moja babcia, ja natomiast grywałem w tenisa. Czytaliśmy historie Winnetou, by potem w zaroślach nad rzeką Skawą staczać walki Indian, a Laskowiec – górski szczyt – był celem naszych uczniowskich wypraw. Karola nie interesował bilard ani przejażdżki motorem, z uwagą słuchał koncertów organizowanych w moim domu i brał udział w szkolnych konkursach recytatorskich.
Kiedy hitlerowcy zabierali moją mamusię, to ona do rąk pani Szczapańskiej, bliskiej przyjaciółki obu naszych rodzin, włożyła mój modlitewnik w języku polsko-hebrajskim. W książeczce były moje notatki. Kiedy po prawie 20 latach w czasie Synodu Biskupów Karol Wojtyła przyjechał do Rzymu i spotkaliśmy się, to przywiózł mi ten modlitewnik, który pani Szczapańska przez cały ten czas przechowywała… To właśnie ona po śmierci pani Wojtyły opiekowała się Karolem, woziła go w wózku. Kiedy Jan Paweł II, po raz pierwszy jako papież, przyjechał do Wadowic, w jego harmonogramie spotkań była zapisana tylko jedna prywatna audiencja – spotkanie z panią Szczepańską, wówczas 85-latnią kobietą.”